2009-06-01

Touch the Dream - kilka słów o Google G1

Będąc wieloletnim użytkownikiem różnego rodzaju smartphone'ów, nie mogłem oczywiście przegapić Google G1 (a właściwie: HTC Dream). O samym telefonie (jak i o systemie Android, na którym jest oparty) było głośno już od dawna. Do tego dołożyła się dość agresywna reklama Ery, chwaląca G1 jako "telefon stworzony do Internetu". Krótko: wstyd byłoby nazywać się osobą obeznaną w aktualnościach na rynku telefonów i nie mieć okazji pozać G1.

Biorąc G1, zależało mi przede wszystkim na urządzeniu, które ma służyć za coś w rodzaju stale połączonego z Internetem, kieszonkowego netbooka. Z tego też powodu pomijam tak nieistotne sprawy jak jakość rozmów, sposób obsługi MMSów (prawdę mówiąc: G1 mam już dwa miesiące, a do tej pory nie wysłałem i nie odebrałem ani jednego MMSa) czy inne, podobne bzdury. Wyjątkowo też nie wspomnę o programowaniu pod to urządzenie (to temat na innego posta).


Zaczynając od tego, co w "telefonie stworzonym do Internetu" najważniejsze, czyli przeglądarki: ogólne wrażenie jest pozytywne. Obsługa wielu otwieranych stron, dobra nawigacja, poprawne wyświetlanie stron, radzenie sobie z cookies itd. Nieco brakuje działającego flasha, który na tym zbliżonym sprzęcie pod Windows Mobile (HTC Touch Pro) śmiga aż miło. Pewne problemy zauważyłem też przy otwieraniu dużych stron, zawierających sporo elementów graficznych - tnie przy przewijaniu. Ponadto wykrywanie miejsca dotknięcia często (przy niewielkim powiększeniu) działa dość kiepsko - często przypadkiem wciskałem przycisk będący obok pola formularza.


Kolejną internetową funkcją jest konto pocztowe. Android domyślnie używa konta Google Mail (konto główne, pod które podpięty jest też GTalk i inne usługi Google), ponadto pozwala na podpięcie kilku innych kont. O ile z samym Google Account nie zauważyłem żadnych problemów (nawet z moją wiecznie zaspamowaną skrzynką radzi sobie koncertowo), o tyle z IMAP już średnio sobie radzi. Często przez kilka dni(!) nie potrafił załapać oznaczenia wiadomości jako przeczytanej z poziomu np. Outlooka. W kwestii redagowania i wysyłania maili: nie udało mi się zmusić urządzenia do obsługi polskich znaków, poza tym wszystko działa idealnie.


Internet nie jest tym samym bez komunikatorów. Przetestowałem GTalk i oficjalne Gadu-Gadu. Oba komunikatory zrobione są dobrze, działają stabilnie, można je zminimalizować (iPhone się chowa), korzystają (w przypadku Gadu-Gadu zaskakujące, to chyba pierwsza taka platforma) z wszystkich udogodnień i "oczywistości" systemu. Naprawdę trudno znaleźć tu coś do zarzucenia - może poza faktem, że nie da się wysyłać wiadomości naciskając "Enter" i brakiem archiwum w przypadku GG. Poza tymi drobnymi niedogodnościami jest bardzo dobrze.


Na dalszy ogień idzie YouTube. W tym przypadku: porażka na całej linii. Niestety, wykonanie aplikacji do odtwarzania filmów woła o pomstę. Pomijając fakt, że film nie jest cache'owany w całości i ponowne jego obejrzenie ponownie go ściąga, w przypadku, gdy łącze nie wyrabia z pobraniem filmu (co jest bardzo częste, gdy jest się w ruchu - jak np. w czasie jazdy autobusem), zamiast zapauzować i zaczekać aż się pobierze, po dobrnięciu do końca tego, co jest zcache'owane pojawia się komunikat "nie można odtworzyć filmu". W praktyce: około połowa filmów, które próbowałem otworzyć poprzez GSM, kończyła w ten sposób. Nawet Apple umiało wykonać odtwarzacz lepiej.


Podsumowując: Google G1 jest wart swojej ceny jako mobilny laptop. Ma sporo zalet (przede wszystkim wielozadaniowość), które stawiają go ponad iPhone, ponadto fizyczna klawiatura i (moim zdaniem) nieco lepsza przeglądarka niż w przypadku wspomnianego okazują się być przydatne. Mimo wszystko, gdyby nie zdecydowanie wygodniejsza obsługa (za pomocą palca, zamiast rysika), telefon znacznie by ustępował pola HTC Touch Pro. W mojej ocenie te dwa urządzenia są porównywalne - o wyborze decydować powinien raczej osobisty gust niż konkretne parametry czy możliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz