Studia informatyczne trwają pięć lat. Kurs CISCO trwa pół roku i kosztuje fortunę. Przeczytanie tutoriala jak skonfigurować małą sieć domową zajmuje 20 minut. Po co więc uczyć się trudnej teorii, gdy można użyć gotowej instrukcji, którą zrozumiałaby i wykonała nawet moja 12-letnia siostra?
Lipiec roku 2009. Akurat wracałem pociągiem z wakacji, podróż miała trwać około 5 godzin. Wsiadając, do mojego przedziału trafiły dwie niemal zupełnie przypadkowe osoby: mężczyzna lat około 27 i kobieta (wiek prawdopodobnie w okolicach 24, choć po kobietach nic nie wiadomo). Oczywiście, jak na aspołecznego dziwaka przystało, zapadłem w otchłań klepania kolejnych linijek diabli-wiedzą-czego na laptopie. W międzyczasie rozwinęła się między nimi rozmowa.
Okazało się, że ta dwójka (siedząca naprzeciwko siebie) jadących do Warszawy ludzi nie znała się wsiadając do pociągu. Zazwyczaj kompletnie ignoruję rozmawiających ludzi, gdyby nie fakt, że... zauważyłem u siebie nagłą koncentrację uwagi, wypracowaną w czasie nauki technik perswazji i manipulacji. Ktoś tu wspomniane sztuczki stosował. Mało, że stosował - reguła niedostępności, wzajemności czy lubienia były używane przez ww. mężczyznę (dla dalszych rozważań nazwijmy go Zenek) tak często, że byłem skłonny uznać go za zawodowego sprzedawcę. Oczywiście nie był sprzedawcą - zajmował się rozwożeniem pizzy, natomiast wszystkie stosowane przez Zenka techniki opierały się o typowe dla PUA gotowe scenariusze.
Skąd poznać, że gotowe? Zacznijmy od kwestii podstawowej: aby manipulować, trzeba mieć talent i/lub wiedzę. Osoba utalentowana stosuje techniki, które wydają się jej naturalne - oczywiście całkowicie nieświadomie. Naturalnym manipulatorom (cel manipulacji i płeć dowolne) zdarza się popełniać różne gafy - acz nie spotkałem się z przypadkiem, żeby taka osoba użyła tzw. "spalonej techniki" (poprawnie użyta technika, która mimo to w danej sytuacji nie ma prawa zadziałać - np. po długim staraniu się, żeby rozmówca polubił manipulującego próba odwołania się do własnego autorytetu) - a tego typu przypadków Zenek miał w czasie całej podróży 3-4. Również nie był osobą bazującą na wiedzy z zakresu psychologii społecznej/socjologii/socjotechniki - tego typu osoby wiedzą, jak działa zasada "spalonej techniki", ponadto zazwyczaj są nienaturalnie poprawne w stosowaniu różnych technik manipulacyjnych. A z racji ograniczeń ludzkiego myślenia - rzadko kiedy łączą w jednym zdaniu/fragmencie zdania więcej niż jedną (a już na pewno więcej niż dwie) różne techniki wpływu/NLP.
Odnosząc się do metafor ze świata IT, naturalny talent manipulacyjny odpowiada osobie pokroju Linusa T., Billa G., Johna C. i podobnych - genialnych, innowacyjnych programistów. Nie potrzebowali wielkiego wykształcenia - całość nadrabiali wrodzonym talentem do myślenia jak komputer, logicznego i krokowego analizowania własnego kodu. To po prostu kwestia naturalnego talentu do pisania programów. Dla kontrastu, osoby zaznajomione z NLP, socjotechniką i podobnymi rozwiązaniami przypominają znakomicie wykształconych informatyków, programistów, analityków itp. Taki NLP-programista świetnie zna wzorce projektowe, ich działanie, cel istnienia i sposoby użycia. Często stosuje "akademickie" metody, jednak zamiast bazować na gotowcach, korzysta z wiedzy o nich, tworząc działające (choć rozbudowane) programy. Co z PUA i porównaniem dla nich?
PUA są jak ludzie korzystający z różnych tutoriali. Nie kombinują, jak to wszystko działa, nie zastanawiają się nad tym, "co, jak i dlaczego" - po prostu robią to, o czym dowiedzieli się, że działa. To jak człowiek, instalujący gentoo i wykonujący krok po kroku polecenia z instrukcji - bez ich analizowania, bez zastanowienia się, dlaczego w danym momencie konieczny jest taki, a nie inny krok. Po prostu: robiący to, co ktoś inny polecił robić. Bez naturalnego talentu i intuicji, bez dogłębnego zrozumienia podstaw zagadnienia po prostu wykonują kolejne polecenia, realizują kolejne porady - często bezkontekstowe - osiągając czasem zamierzone efekty, czasem natomiast ponosząc kompletną klęskę.
Gdzieś w Sieci czytałem, że stosowanie metod PUA daje około 95% skuteczności. Co z pozostałym 5%? Nie, nie są to przypadki, w których PUA popełnił błąd przy wykonywaniu kolejnych kroków. Mamy tu do czynienia z przypadkami, które "nie pasują" (z tego, czy innego powodu) do standardowego wzorca postępowania. Podobnie z tutorialami IT - dany tutorial sprawdzi się w 95% przypadków, ale może się okazać, że np. instalując linuksa na swoim nowym, superwypasionym komputerze metoda tutorialowa nie działa, bo "jest jakiś błąd".
Jak działa metoda Copy'ego-Paste'a, nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. W tym wypadku podobna metoda została zastosowana w zwykłym, codziennym życiu - efekt był, jak zwykle przy C-P, bardzo kiepski. Dlatego stanowczo doradzam: może i prościej jest użyć gotowych metod, jednak zawsze warto znać podstawy teoretyczne stojące za stosowaną metodą (czy chodzi o smażenie frytek, podrywanie dziewczyn w pociągu czy dodawanie szyfrowania w pisanym programie) przynajmniej w minimalnym zakresie. Do "The Game" Straussa powinni dołączać przynajmniej streszczenie "Wywierania wpływu na ludzi" Cialdiniego ;)
A Wy co o tym sądzicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz